Już o siódmej jest pobudka

– Najpierw czekają na ten obóz pół roku, a jak przyjadą, to po pierwszej zaprawie chcą stąd uciekać – żartuje mgr Robert Szymański, opiekun studentów (jeszcze) I roku wychowania fizycznego PWSZ w Koninie. A poranna zaprawa (7.15) to dopiero początek, bo zajęcia z przerwą na obiad i poobiednie „leżakowanie” trwają od 8 do 20. I tak ciurkiem przez 8 dni.
Obóz letni dla studentów dwóch kierunków: wychowania fizycznego oraz turystyki i rekreacji jest ostatnim przedmiotem, który należy zaliczyć, by zakończyć pierwszy rok studiów. Od lat odbywa się w Ośrodku Szkoleniowym ODN w Wąsoszach, tuż na Jeziorem Ślesińskim. Warunki do uprawiania różnych dyscyplin sportu są świetne. Przede wszystkim sportów wodnych. Dlatego przyszli wuefiści ćwiczą pływanie różnymi stylami, ale też kajakami, uczą się asekurowania pływających i, co najbardziej atrakcyjne, uczą się pływać na desce surfingowej. – Dla wielu z nas to nowość, bo dotychczas nie mieliśmy styczności z tym sportem – mówią Martyna Jakubowska i Joanna Felsztyńska z I roku wychowania fizycznego. I wcale nie narzekają na liczbę zajęć. – Jest super! Dobrze, że jest ich dużo, bo się nie nudzimy. Do tego są dobrze zorganizowane, więc nawet nie ma czasu, by pomyśleć, że jesteśmy zmęczeni – zapewniają, choć żaden z trenerów nie patrzy.
Jest czwartek (11 lipca), zaraz po poobiedniej drzemce. Na krótką zbiórkę przed kolejnymi zajęciami jedni biegną, kilka osób klapie trampkami z jeszcze niezawiązanymi sznurowadłami. Grupa w trampkach zaraz zaczyna bieg na azymut. Trener Andrzej Sękowski daje krótkie polecenia i za chwilę widać między drzewami parczku okalającego ośrodek małe grupki wpatrzone w kompas i truchtem kierujące się w stronę wsi.
Na pomoście druga grupa pod okiem mgr Ewy Janeczek i mgr. Roberta Szymańskiego szykuje się do pływania. – Fajnie, że możemy tyle się „napływać” w otwartym akwenie, a nie tylko na basenie – uważają studenci. Po kolei skaczą na główkę, po czym tylko ich głowy wychylają się z wody tak zgrabnie, że  aż się prosi, by utworzyli męski zespół pływania synchronicznego.  
Trzecia grupa rozgrywa mecz siatkówki na boisku do piłki plażowej. Sędziuje dr Janusz Kwieciński, prodziekan Wydziału Społeczno-Technicznego, który po drodze na boisko, wiodącej przez minilasek, zdążył zebrać koszyczek prawdziwków. – To taka dodatkowa przyjemność – mówi. Przed południem były bardziej wyczerpujące „przyjemności”. Ze swoją grupą przepłynął kajakiem 7 km. – Ale to nie jest tylko trening fizyczny, machanie wiosłami. Przy okazji poszerza się wiedzę o mijanych miejscach – dodaje.
39 studentów wychowania fizycznego (przed nimi byli tu studenci turystyki i rekreacji) w czasie obozu musi zaliczyć odpowiednią liczbę godzin pływania, kajakarstwa, surfingu oraz zabaw i gier terenowych. Przy okazji grają w piłkę plażową, palanta, ringo, badmintona, a wieczorami siedzą przy ognisku. Jak się okazuje, nie tylko to ostatnie zajęcie jest dla nich jest przyjemnością. – W końcu możemy się zintegrować, bo w ciągu roku właściwie nie było na to czasu, zajęcia przecież odbywają się w grupach, a tu jesteśmy całym rokiem i mamy dużo czasu, żeby lepiej się poznać – Martyna i Asia podkreślają najważniejszy po uzyskaniu zaliczenia roku, cel obozu.

Maria Sierakowska